19 września 2012

Idealna cielista (NUDE) pomadka i lakier [część trzecia]

Tak jak pisałam w poprzednim poście z tej serii pierwszą pomadką zakupioną z myślą o uzyskaniu efektu NUDE była szminka w kolorze jasnego pastelowego różu, która posiadała lekki połysk.

Była to Manhattan 56E, który na zdjęciu producenta przypomina bardziej beż, niż róż.


 
Niestety już nie ma tych szminek, była to seria Moisturising cośtam, można było je łatwo odróżnić od innych pomadek Manhattan po bordowym opakowaniu. Wszystkie odcienie z tej serii były pastelowe. Bardzo ładnie kryjąca pomadka, z połyskiem, raczej mało trwała, źle wygląda na wysuszonych ustach - gromadzi się na każdej skórce odstającej. Kosztowała ok 15zł.

W ogóle jakie trudne i relatywne jest określenie odcienia danej barwy...

W każdym razie, na potrzebę tego wykładu ;) muszę pokusić się o zaszufladkowanie pewnych odcieni, (takich nagłówniejszych w przypadku kolorów cielistych), abyśmy wszystkie mogły lepiej rozpoznawać odcień naszej skóry i lepiej dobierać nie tylko NUDne pomadki, czy lakiery, ale wszystkie kosmetyki kolorowe, czy choćby pudry, podkłady, korektory.

I tak podzielę odcienie skóry, czy też odcienie cieliste na te, w których można doszukać się obecności kolorów:
  1. od żółtego do brązowego
  2. od brzoskwiniowego do pomarańczowego
  3. od różowego do czerwonego
Przy czym opcja nr 2. jest czymś pośrednim między 1., a 3.

Jak tylko znajdę zdjęcia palet pokazujących te barwy to dodam, na razie trudno coś wygooglować. Można też odwiedzić sklep z farbami, tam mają fajne palety, które łatwo zobrazowałyby przekrój tych odcieni.



Podział, który wprowadziłam jest mój, co oznacza , że naznaczony jest dużą dozą subiektywizmu. Część z Was odetchnie, bo wreszcie będzie wiedziała jak odrzucić kosmetyki w złych dla siebie odcieniach, a część złapie się za głowy i bardziej im to zamota niż pomoże. Mam nadzieję, że tych pierwszych osób będzie więcej. Do facetów z tym podziałem nawet nie będę próbowała docierać, im do szczęścia wystarczy RGB ;)

Wracając do mojej pierwszej pomadki, można ją zaliczyć do grupy 3. Dzięki temu już wiem, że żaden odcień cielaka z nutą różu, czy czerwieni nie będzie mi pasował. Może nie wyglądam w nim tragicznie, ale trochę wychodzi efekt Barbie. Nie czuję się w niej najlepiej, a do tego istnieją inne odcienie, w których jest mi dużo ładniej i są na mnie bardziej NUDE. Podejrzewam, że w Manhattanie 56E lepiej będą wyglądać blondynki.

Moją drogą do sukcesu było wypróbowanie po jednej pomadce z każdej z trzech wprowadzonych przeze mnie kategorii kolorów i przekonanie się, która z tych kategorii pasuje mi najlepiej. Potem to jest już z górki. Z radością mogę stwierdzić, że obecnie już wiem co dla mnie dobre ;) i  z łatwością wybieram odcień korektora, czy pudru pasujący do mojej karnacji. 

W końcu kolor cielisty, czy usta manekina mają zlewać się z naszą skórą, zatem odcień pomadki musi być zbliżony do koloru naszej twarzy. Jak już mamy pasujący odcień pomadki to i inne kosmetyki sobie dobierzemy (Jupi!).

W następnym poście pokażę Wam właśnie tę drogę, czyli mnie w pomadkach w odcieniu brzoskwini i brązu... Ciekawe, czy zgadniecie, który odcień wygrał w moim przypadku! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz